Archiwa kategorii: zarządzanie

Motywowacja 3.0 pracowników w pandemii – trudniej ale skuteczniej

Pandemia i związana z nią praca zdalna, wymusza na przedsiębiorcach inne sposoby działania w kryzysie. W tym także zarzadzania i motywowania pracowników.

Wydaje się, że w warunkach rozluźnionej relacji pomiędzy kierownikiem a pracownikami, warto przyjrzeć się nieschematycznym sposobom motywowania pracowników, bardziej uwzgledniającym ich potrzeby, a nawet pragnienia, a nie tylko działania  zgodne jeszcze z XX-wiecznymi regułami taylorowskiej ekonomii, systemy oparte o cele (targety) i nagrodę (premię) za ich osiągniecie. Czyli systemy motywacyjne działające w oparciu o różnie „ubraną” i przystrojoną w HRowe piórka, zasadę  kija i marchewki („gdy wykonasz/osiągniesz to, wtedy dostaniesz tamto….”)

Jak bowiem udowadnia na wielu inspirujących przykładach badawczych i eksperymentach (na małpach, dzieciach i ludziach dorosłych), wybitny autor amerykański Daniel H.Pink, w swej fascynującej książce „DRIVE, Kompletnie nowe spojrzenie na motywacje”, to bardzo drogi sposób budowania motywacji pracowników. Czego bowiem zażądają oni po tym, gdy już wykonają zadanie, dostana „zapłatę” (w postaci nagrody/premii itp), a my będziemy chcieli postawić im kolejne zadanie?…

Na pewno nie kupujmy powtórnie zaangażowania pracownika. Bo koszt tego będzie dużo droższy. To znów powrót do kija i marchewki. Oczywiście także wszystkie nieetyczne „sposoby” o charakterze manipulacyjnym, gdzie naciąganiem, kłamstwem, a nierzadko szantażem, staramy się skłonić adresata naszego problemu, do wykonania nieciekawego (dla nas) zadania czy czynności, także nie wchodzą w grę. Są chyba jeszcze bardziej toksyczne niż (prze)kupowanie pracownika.

Jak zatem motywować, by uniknąć pułapek kija i marchewki?

Pink definiuje (pokazując na przykładach ich praktyczne działanie) trzy obszary ważne dla niematerialnego (nazywa to Motywacja 3.0) sposobu motywowania pracownika:

  1. autonomie,
  2. mistrzostwo,
  3. cel.

Wszystkie trzy są kluczowe, aby w procesie przekazywania zadania, pracownik WZIĄL je do wykonania „jak swoje własne”. I tak, by WYKONAŁ je najlepiej jak potrafi. Szczególnie jest to ważne w lockdownie, w czasie pracy zdalnej, gdy mamy nad nim mniejszą kontrole niż w warunkach pełnego kontaktu w biurze. I wcale nie musimy (bo i jak?) siedzieć mu na głowie, patrzeć na ręce czy pilnować sposobu w jaki to będzie robił.

Dlaczego tak się dzieje? Jaka jest ta cudowna recepta?… A więc po kolei.

Autonomia.

Inaczej samodzielność, rozumiana jest tu jako sposób działania i wykonania powierzonego zadania. W jakim czasie (kiedy?), jaką metodą (jak?), jakimi zasobami (czym?), a nawet czy zrobi to sam czy wspólnie, powinno w maksymalnym stopniu pozostawać po stronie pracownika. Wszystko to są jego integralne i samodzielne decyzje. Szczególnie w zaawansowanych technologicznie zespołach, ludzie wola zwykle wykonywać swoje zadania „po swojemu” niż pod dyktando szefa. Wielu widzi to jako jedną z najważniejszych i najlepszych cech swego miejsca pracy, gdy mają szczęście doświadczać w pracy tej elastyczności. I co ciekawe, są skłonni angażować się w realizacje zadania bardziej, bo w ten bardziej samodzielny sposób wolą pracować

Przeciwieństwem autonomii jest kontrola. I paradoksalnie , im więcej kontroli tym mniejsza indywidualna efektywność pracownika.

Mistrzostwo.

Pragnienie, by być coraz lepszym w czymś, co ma mnie znaczenie, jest jednym z większych motywatorów do działania. Warto jednak dostrzec związek pomiędzy osobistymi zainteresowaniami, a efektywnością nabywania nowych umiejętności. Bo czyż nie zajmujemy się chętniej czymś co nas pasjonuje i stanowi nasze hobby? Wtedy oddajemy się temu bez reszty a poziom mistrzostwa (czy choćby biegłości) osiągamy nieporównywalnie szybciej, niż wtedy gdy „musimy się tego nauczyć”. Jakże często doświadczamy sami zatracania się w działaniach nas  fascynujących („nie liczę godzin”, „nie patrzyłem na zegarek”, „gdy to robię zapominam o wszystkim innym” itp.). Zbliża nas to do stanu, który w swojej teorii przepływu („flow”) opisał i precyzyjnie sformułował słynny behawiorysta Michail Csikszentmihalyi, na której opiera się wielu współczesnych badaczy motywacji.

Mistrzostwo to przede wszystkim sposób myślenia . Zderza się tu teoria bytu („jestem jaki jestem”) i teoria przyrastania inteligencji („zmieniając się mogę osiągnąć więcej”). Dwa różne sposoby patrzenia  na swój własny poziom inteligencji i umiejętności np. ucząc się języka: albo koncentrujemy się na ocenie („mówię na poziomie A1, B2 itd.”) albo umiejętność mówienia tym językiem („potrafię porozumieć się w tym języku w sytuacji gdy…”). Uznaje się, że drugie podejście jest znacznie aktywniejsze.

Mistrzostwo to jednak także ból. Wymaga ( trudnego, bolesnego, zaciekłego, nieznośnego) wysiłku. Julius Erving, legenda koszykówki określi to w sposób: „Bycie zawodowcem polega na tym, że robisz to co kochasz w dni, w które nie masz na to ochoty”. A o ileż  łatwej ten ból przezwyciężyć, gdy robi się to co się kocha!

Mistrzostwo to asymptota. Mistrzowie i eksperci dziedzinowi mają (w odróżnieniu od pozostałych) zwykle świadomość swoich braków i niedoskonałości, także w swojej dziedzinie. Akceptują to zwykle (choć i tutaj łatwo o nadmierny perfekcjonizm) i w sposób ciągły, choć nigdy nie zakończony, poprawiają/doskonalą swoje mistrzostwo, wiedząc , że nie doświadczą raczej absolutnej doskonałości.

Dlatego liderzy, powinni zwracać uwagę nie tylko na umiejętności swoich pracowników („do czego najlepiej ich wykorzystać”), ale także , a może nawet przede wszystkim (bo to dla nich trudniejsze i mniej oczywiste!…), na ich dążenia , preferencje i zainteresowania („co chcieliby najchętniej robić”). Dopiero uwzględnienie tych aspektów powoduje znaczący wzrost zaangażowania.

Cel.

I nie chodzi tu jedynie o prawidłowe zdefiniowanie celu (wiemy że powinien być SMART, czyli jasny, mierzalny, określony w czasie itd.), ale przede wszystkim chodzi o pokazanie jego sensowności. Sensowności z punktu widzenia pracownika, a nie tylko firmy/biznesu. Czyli uważność na to, co spowoduje DLA NIEGO wykonanie określonego zadania i osiągniecie celu. Kluczowe jest tu przede wszystkim, uzyskanie porozumienia/zgody (comitment) pracownika wobec zdefiniowanego zadania, a idealnie, gdy inicjatywa i określenie samego celu wyjdzie właśnie od pracownika.

W środowiskach pracujących zgodnie z ROWE (ang. Result-only work environment) jest to szczególnie ważne.

No dobrze, ale czy to oznacza, że działając w myśl Motywacji 3.0, nie musimy nagradzać czy w inny sposób doceniać naszych pracowników?

Nic podobnego. Nagradzanie czy inne przejawy uznania szefa, są dla wielu naszych pracowników niezmiernie ważne. Są bowiem częścią składową ludzkiego systemu wartości Ale istotne jest, aby nagradzanie/premiowanie nie działało w oparciu kij i marchewkę („dostajesz premie, gdy wykonasz target”), a odbywało się w sytuacji, gdy pracownik w jakiś szczególny sposób (lepiej, szybciej, w sposób innowacyjny, z poświeceniem) wykonywał swoja prace i jego szef chciałby go za to w szczególny sposób uhonorować. Czyli „dostajesz nagrodę, ponieważ…” nawet, a może nawet szczególnie, wcale na nią nie liczyłeś.

Główne zasady nowoczesnego nagradzania:

  • nagradzamy za KONKRET (im bardziej precyzyjny tym lepiej – innowacyjny, sposób działania, pomysł, prace w konkretnej sytuacji/czasie, wynik), nawet jeśli ocena szefa jest subiektywna i jej kryteria nie były publiczne.
  • Nagroda i jej powody są ogłaszane PUBLICZNIE
  • Nagradzany (i wszyscy pozostali!) musza rozumieć intencje nagradzającego. To także ważny sygnał dla pozostałych, którzy nie zostali nagrodzeni. Mają wybór, czy w przyszłości starac się o podobna nagrodę, czy spoczywać na laurach (mechanizm samoregulujący w zespołach)
  • Nagroda nie musi być finansowa ale powinna być maksymalnie SPERSONALIZOWANA, a wiec trafiać w gust, potrzeby, zainteresowanie i osobiste cele pracownika. Często voucher do Spa/fitness, kolacja z małżonkiem, weekend w górskim/nadmorskim  hotelu czy pakiet startowy w maratonie, będzie dla nagradzanego wielokrotnie bardziej wartościowy (jeśli trafia w jego potrzeby), niż faktyczny koszt samej nagrody.
  • Następnym razem może zostać nagrodzony inny lub TEN SAM pracownik, jeśli są ku temu dobre powody.
  • Dobrze, jeśli nagroda obejmuje działania pracownika(ów) w określonym (powtarzalnym) okresie rozliczeniowym.

Ten sposób nagradzania, niesie jednak ze sobą poważne wyzwania w dla liderów. Musza oni bowiem:

  • Lepiej niż w tradycyjnym modelu, znać swoich pracowników (ich potrzeby, dążenia i osobiste preferencje)
  • Stale obserwować nie tylko wyniki pracowników, ale i sposób ich pracy, by wyłapywać (i zapamiętywać!) najbardziej wartościowe zachowania
  • przestawić się z trybu obserwacji/rejestrowania błędów/porażek (co jest naturalnym i zrozumiałym sposobem patrzenia szefa, zaniepokojonego  ich ewentualnymi skutkami na wynik globalny) na rejestrowania pozytywnych zachowań poszczególnych pracowników. Zwykle zaleca się prowadzenie na bieżąco  rodzaju Rejestru Dobrych/Wybitnych Uczynków poszczególnych pracowników, tak aby w momencie końca okresu rozliczeniowego pamiętać te konkretne sytuacje (=powody do nagrody). Błędy/porażki szefowie pamiętają doskonale, ale z sukcesami bywa różnie!
  • Zmierzyć się z oceną własnego sposobu oceniania/nagradzania, przez innych pracowników (zwłaszcza tych nienagrodzonych!). Wszelkie  w ten sposób przydzielane nagrody musza być czytelne, jasne i w pełni zrozumiale dla pozostałych. Tylko wtedy to motywuje ich do podjęcia wysiłku w tym kierunku.

Dodatkowo, konkretny i indywidualne podejście w momencie nagradzania i publicznego komunikowania powodów nagrody, daje pracownikom jasny sygnał, że „szef wie/widzi/rozumie więcej , niż sadzili”. To istotny element prawdziwego, a nie tylko papierowego leadershipu!

Także nasza organizacja/zespól w ten sposób znacząco przesuwa się w kierunku turkusu w organizacji.

Leadership na odległość – empatia kluczem do zarządzania w kryzysie

Sytuacja wokół COVID zmusza wiele firm do nowych sposobów działania. W wielu branżach, oznacza to dla kierownictwa, konieczność zarządzania swymi zespołami na odległość i jednocześnie zapanowania nad biznesem w zupełnie nowych warunkach. Dla wielu to dotychczas nieznane wyzwanie. Szczególnie w aktualnej sytuacji menedżerowie muszą śledzić, w jaki sposób kryzys oddziałuje na pracowników. Przede wszystkim oznacza to: okazywanie empatii i uczynienie priorytetem zdrowia i dobrego samopoczucia pracowników .

W skrócie:

  1. Skuteczne zarządzanie w kryzysie bazuje na czterech środkach zaradczych: pilne i wyprzedzające działania, inwestowanie w relacje oraz strategiczne inwestycje
  2. Klucz do udanego zarzadzania kryzysowego stanowi komunikacja
  3. Wszyscy członkowie zespołu muszą być włączeni w działania

Punktem wyjścia jest centralne zarządzanie kryzysowe.

Kryzys można przezwyciężyć tylko wtedy, gdy obok posiadanej już wiedzy, analizowane i zawsze uwzględniane w planowaniu są: obecne postrzeganie sytuacji oraz otwarta komunikacja. Liderzy nie mogą pozwolić sobie na panikę i działania gorączkowe ale muszą podejmować spójne decyzje i zapewniać ich egzekwowanie. Każdy kryzys wymaga szybkiego działania – nie ma zbyt wiele czasu na naukę i próby. To jednak właśnie te niezbędne szybkie zmiany (konieczność korekt) zwiększają presję na pracowników i menedżerów.

Doświadczenie uczy, że na początku procesu konieczne jest ustanowienie centralnego systemu zarządzania kryzysowego, który określa odpowiednie środki :

Pilne działania: Środki (zasoby, procesy, zmiany) niezbędne do przetrwania przedsiębiorstwa, a także stabilizacja i uspokojenie różnych zainteresowanych stron (to przede wszystkim uczciwa i precyzyjna komunikacja).

Działania wyprzedzające: Przewidywanie potrzeb klientów, pracowników i biznesu. Wszystko to co możemy przewidzieć aby zmniejszyć ryzyko w tych wszystkich obszarach.

Inwestycje w relacje: Inwestowanie w relacje w celu tworzenia przyszłych wartości. Relacje nie tylko ze „światem zewnętrznym” (klienci, CRM, partnerzy) ale także relacje wewnątrz firmy z pracownikami, tak by lepiej poznawać ich potrzeby oraz innymi działami aby wzmacniać poczucie więzi w trudnym okresie.

Inwestycje strategiczne: Środki zapewniające wydajność przez długi czas. Dotyczy to nie tylko narzędzi koniecznych w pracy zdalnej ale być może także inwestycji w przemodelowanie biznesu (e-biznes, multichannel, inne)

Wyznaczanie granic biznes/life i aktywne zarządzanie (nimi)

Samo zdefiniowanie tych działań jest jednak niewystarczające. Menedżerowie muszą zabrać swoich pracowników ze sobą w tę podróż. Corona-kryzys wpływa bowiem na wszystkich, również w ich życiu codziennym i każdy radzi sobie inaczej z indywidualnymi wyzwaniami. Home office oznacza, że granice między życiem osobistym a pracą zacierają się. Wymaga to, z jednej strony, dyscypliny, a z drugiej strony, wiele zrozumienia ze strony przełożonego. W jaki sposób bowiem na odległość, pracodawcom ma udać się być blisko swoich pracowników, by skutecznie wspólnie z nimi opanować kryzys?

Komunikacja – rozmawianie a nie komunikowanie

Menedżerowie muszą konsekwentnie komunikować się z pracownikami, aby zapewnić spokój i jasność. Powinni także tworzyć z nimi bliskość emocjonalną i więź oraz za wszelka cenę utrzymywać przepływ informacji. W sytuacji kryzysowej potrzeba empatii jest znacznie większa. Nawet mimo codziennych wirtualnych spotkań zespołu, nie należy zapominać o osobistym kontakcie z pracownikiem. Oprócz swojej pracy, wielu ma teraz również duże wyzwania osobiste. Kadra kierownicza powinna stać się bardziej przystępna.

Jak o to zadbać?

Przede wszystkim, często (najlepiej codziennie) kontaktować się, czy to z zespołem, czy z poszczególnymi pracownikami. Zadawać pytania w kierunku: Co działa dobrze? Jakie są wyzwania? Gdzie potrzebne jest większe wsparcie? Nad czym pracują?

Najważniejsze zasady to:

  • Słuchanie… i słyszenie
  • Wsparcie i zachęcanie/ośmielanie zespołu do działań samodzielnych
  • Jasne i realistyczne cele (najlepiej uzgodnione/wypływające od pracownika)
  • Przejrzystość i regularne informowanie o sytuacji firmy/działu
  • Skupianie się (fokus) na tym, co ma zostać osiągnięte
  • Budowanie zaufania

Odwaga do działania

Liderzy muszą w działaniu i konkretnymi czynami, podążać za swoimi słowami, aby utrzymać zaufanie pracowników. Determinacja pokazuje siłę w kryzysie. Pracownicy winni być stale informowani o tym, co jest rzeczywiście zagrożone, co jest ważne, co jest pilne, a co nie jest tak ważne lub zbędne. Dobrze zdefiniowane cele rozjaśniają i dają ulgę. W szczególności oznacza to:

  • Akceptację nowej normalności
  • Zapewnienie koniecznych narzędzi
  • Większe wykorzystanie możliwości i umiejętności zespołu

Wspieranie morale pracowników

Praca z domu jest zmianą kulturową dla większości organizacji. Z pomocą wielu narzędzi i platform cyfrowych próbuje się budować poczucia wspólnoty i społeczności w zespole. Istotne jest także, aby w organizacji istniał większy poziom zrozumienia w stosunku do różnych sytuacjacji życiowych. Obowiązkiem kierownictwa jest ustalanie jasnych zasad i procesów. Najważniejsze to:

  • Elastyczność w podejściu do zarzadzania czasem pracowników
  • Ustanowienie jasnych limitów godzin pracy (równowaga między godzinami pracy / dostępności pracownika, przerwy)
  • Poszanowanie indywidualnych potrzeb (zasady i priorytety)
  • Rozwój (oferty coachingowe, mentoring, szkolenia, webinary…)

Włączenie społeczne (inclusion)

Należy zwrócić uwagę na wszystkich członków zespołu – od usługodawców, pracowników produkcji, po personel pomocniczy. Zwłaszcza na tych, którzy nie podlegają codziennym akcjom zespołowym, na przykład z powodu pracy w niepełnym wymiarze godzin. Ważne jest, aby upewnić się, że oni też czują się zintegrowani i połączeni z zespołem. Pomagają w tym:

  • Sensowne zadania, bo wzmacniają spójność zespołu i tworzą psychologicznie bezpieczne środowisko
  • Skupianie się na indywidualnych i zbiorowych mocnych stronach członków zespołu,

Liderzy powinni teraz pozostać empatyczni, konsekwentni i proaktywni, ponieważ najważniejsza teraz jest: bliskość w czasach izolacji społecznej. Zaczynając od tego, by w pierwszych minutach spotkania nie mówić o pracy, ale także o sprawach prywatnych. Rezultatem tych działań staje się silniejsze poczucie więzi w zespole i wzrost zaufania.

Kryzys ten dać może zatem dodatkowo, menedżerom i przedsiębiorstwom, możliwość zmiany i znaczącej poprawy w obszarze współpracy.

Empowerment – ważne narzędzie menedżerskie w czasach pandemii

Czas pandemii, często skutkuje dłuższymi lub krótszymi okresami pracy zdalnej (lockdown), w którym część/całość zespołu pracuje zdalnie spoza biura. To dla wielu menedżerów trudny okres budowania innych, nowych relacji ze swoimi pracownikami. Z każdym z osobna i wszystkimi naraz, bo w wielu rolach i projektach, praca zespołowa (team work) jest wymagana/oczekiwana, bo po prostu zdarza sie, że nie da się projektu lub zadania wykonać samemu lub czyni ją efektywniejszą.

Narzędzia IT skutecznie pomagają „zmniejszyć dystans” i poprawić komunikację z/pomiędzy pracownikami pracującymi „z domu”, ale pojawiają się także inne wyzwania. Związane ze sposobem stawiania, a przede wszystkim komunikowania, celów oraz delegowania pracy pracownikom. Szczególnie teraz ,w warunkach, gdy nie mamy z nimi bezpośredniego kontaktu. Kierownikom, rozumiejącym i potrafiącym wdrożyć, sposoby zarządzania w oparciu o leadership, w dobrze (i od dawna) prowadzonych zespołach, udaje się to łatwiej i lepiej. Ale pracownicy w typowych zespołach zadaniowych, prowadzonych dotychczas na bieżąco w oparciu o tradycyjne „targety”, rozliczane/raportowane „twarzą w twarz”, mogą w takich warunkach nieco się gubić, tracąc jednocześnie efektywność, a ich kierownicy tracić pewność, ze mają swój kawałek biznesu pod kontrolą.

Wdaje się, że w tego typu sytuacjach, klasyczne (znane z czasów ekonomii taylorowskiej XX w) podejścia motywacyjne, w oparciu o różne odmiany modeli kija i-marchewki, sprawdzają się gorzej niż te wypracowane w ostatnich latach przez organizacje bardziej „turkusowe” (określenie użyte i rozwinięte przez F.Laloux’a w książce „Pracuj inaczej”). Opierają się one na większym zaufaniu do pracownika, dbałości o jego większą wiedzę, a jednocześnie większej uważności szefa, na jego potrzeby osobiste, w tym także rozwojowe.

Jednym z podstawowych narzędzi menedżerskich nowego typu, również przydatnym w stawianiu/rozliczaniu celów, jest szczególny sposób delegowania zadań w oparciu o (spopularyzowane przez Kena Blancharda).  podejście tzw. empowerment’u

Czym różni się zatem zwykłe delegowanie od empowerment’u?

Zwykle delegujemy coś (zadania/czynności/cele) tak aby sensownie przełożyć/rozłożyć je na pracowników, tak by samemu zając się czymś innym (w naszym rozumieniu ważniejszym!). Często, chcąc zmniejszyć ryzyko porażki, przekazujemy im możliwy/pożądany sposób wykonania, a jeszcze częściej sposób rozliczenia/miernik wykonania zdelegowanego im zadania Ale pierwotnym celem i potrzebą zwykłego delegowania pozostaje nadal chęć ODDANIA jakiejś części swoich zadań podległym (choć nie tylko) pracownikom. Oddajemy zatem (czując ulgę, że udało nam się pozbyć kolejnego zadania!), nie zawsze jednak mając pewność, że pracownik WZIĄŁ na/do siebie, to zadania i jaka jest jego motywacja do jego wykonania.

W procesie empowermentu (tłum. wzmocnienie, nadanie/dodanie władzy, docenienie nowej roli) chodzi o to aby nasz pracownik (a nawet kolega) WZIĄŁ w pełni na siebie nowe zadanie (pracę/czynność). Dotyczy to nie tylko podległych nam pracowników, do których mamy zwykle łatwiejsze podejście ( choćby z uwagi na zależność służbową/finansową), ale także , a może w szczególności, do kolegów z którymi nie jesteśmy w relacji podległości służbowej. A przecież także ich, często chcemy skłonić do wykonania jakiegoś zadania, które z jakichś powodów, chcemy „przenieść” właśnie na nich. Zależy nam przy tym, aby otrzymujący zadanie, wykonał je najlepiej jak potrafi i w najkrótszym czasie. Być może nawet lepiej niż my sami byśmy je wykonali… A najfajniejsze bywa to, że w takim wypadku, często po wykonaniu ma subiektywne poczucie radości, z którym jest mu lepiej niż przed. To oczywiście przypadek idealny, ale jakże pożądany! J

Tylko jak tego dokonać?

Amerykańscy badacze z Uniwersytetu Rochester E.Deci i R.Rayan, w swojej teorii samookreślenia, wpisującej się w nowy sposób myślenia o kondycji ludzkiej m.in nurtu psychologii pozytywnej (M.Seligman, M.Csikszentmilhlay i inni), definiują pojęcia trzech uniwersalnych, wrodzonych ludzkich potrzeb psychologicznych:

  1. autonomii,
  2. kompetencji i
  3. związku z innymi.

 Potrzeby te, jeśli są zaspokajane, powodują, że jesteśmy zmotywowani, szczęśliwi i bardziej produktywni.

Na nich właśnie bazuje podejście motywacyjne oparte o empowerment. Ludzie pracują chętniej i wydajniej, gdy pozostawia się im swobodę sposobu, czasu i miejsca wykonania zadania. Postrzegają autonomie jako przeciwieństwo kontroli. Dla ludzi ważne jest poczucie posiadania możliwości decydowania o sobie. A zatem stawiając zadanie, określamy jedynie cel, nasze oczekiwania, standardy/normy doskonałości i sposób przekazania/rozliczenia wykonanego zadania. Dajemy władzę/wolność, równą przekazywanym obowiązkom. Nigdy nie podajemy dokładnego „przepisu”, w jaki sposób zadanie powinno być wykonane!… Chyba, że adresat empowermentu sam o to poprosi.

Potrzeba kompetencji jest bowiem drugą ważną ludzką potrzebą , która decyduje o skuteczności delegowania. Nic tak nie frustruje, jak poczucie „nie wiem jak to zrobić!” w kontekście przekazanego zadania. Dlatego zapewnienie wiedzy, narzędzi i koniecznych zasobów, ma kluczowe znaczenie. W tym obszarze mieszczą się wszelkie coachingi/mentoringi, szkolenia i generalnie rozwój osobisty pracownika.

Inna sprawa to, naturalne dla każdego z nas, bardziej chętne  angażowanie się w to, co dla nas ważne i ciekawe. Bo czyż nie zdobywamy kompetencji szybciej i łatwiej w dziedzinach, które nas interesują? Czy nie poświęcamy więcej energii i czasu (nierzadko zatracając się w tym) na sprawy, które nas pasjonują? Pomyślmy o naszych hobby i życiowych pasjach…czy nie w nich szybciej osiągamy spektakularne rezultaty? Na tym właśnie polega zwykle proces szybszego dochodzenia do mistrzostwa w dziedzinach, które stają się naszą pasją. Nie postrzegamy tych czynności jako prace, a już samo ich wykonywanie, postrzegane czasem jako powód do radości czy zabawy, nierzadko jest dla nas forma nagrody.

Stawia to jednak przed mami, szefami, wyższe wymagania dotyczące uważności w sposobie patrzenia na pracownika, jego talenty i umiejętności ale także na preferencje i zainteresowania. Bo nie tylko ważne staje się „co on umie” (= co mógłby zrobić) , ale także, a może przede wszystkim, „co on lubi robić” (= co chciałby robić). Jeśli mamy taką wiedzę na temat naszych pracowników czy kolegów, skłonienie ich do przejęcia naszego zadania i wzięcia na siebie odpowiedzialności za nie. A przecież w lockdownie, nie mamy kontroli nad sposobem wykonywania zadań, a i rezultaty możemy śledzić w sposób znacznie bardziej utrudniony niż zwykle.

Pozostaje jeszcze trzecia kwestia, na którą wskazują badacze: związek z innymi. Jest on ważny dla ludzi, nie tylko w aspekcie towarzysko-społecznym (a ten aspekt w lockdownie zapewne trochę cierpi, bo najbliżsi nam współmieszkańcy nie do końca są substytutem kolegów z pracy) ale także potrzeba przynależności do zespołu/firmy, bo to buduje u wielu z nich, poczucie bezpieczeństwa. Dlatego tak ważne jest w procesie świadomego delegowania zadań, ukazywanie szerszego kontekstu , związku z celami firmy, a przede wszystkim sensu przekazywanego zadania, nie tylko dla samego pracownika, ale także dla szerszej zbiorowości, od której w tym okresie jest odcięty. Świadomość celu i wspólnego kontekstu, nadaje większy sens zadaniu, co wprost przekłada się na motywacje do jego wykonania.

Tu także kluczowe wydaje się otrzymywanie prawidłowo wyrażonego feedbacku/swojej opinii oraz doceniania i nagradzanie za osiągnięcia. Także prawo do niepowodzenia i absolutne abecadło zarządzania – traktowanie z szacunkiem i godnością.

Ale motywowanie i nagradzanie za wyniki to już całkiem inna historia…której na pewno warto poświecić osobny wpis. 🙂